Mamy prawo wymagać od władz skutecznej ochrony środowiska

Wyobraźmy sobie opustoszały Kołobrzeg: martwe ulice, opuszczone domy. Miasto jest wyludnione, bo w ciągu jednego roku zmarli wszyscy mieszkańcy: ponad czterdzieści sześć tysięcy osób. Tyle przedwczesnych zgonów – oczywiście nie w samym Kołobrzegu, lecz w całej Polsce – w samym tylko 2014 r. przypisuje się negatywnemu działaniu zanieczyszczenia powietrza PM2,5. Jesteśmy w tej konkurencji na niechlubnym trzecim miejscu wśród krajów europejskich[1]. W 2018 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej stwierdził, że Polska naruszyła prawo unijne dotyczące jakości powietrza[2]. Zdaniem Najwyższej Izby Kontroli władze publiczne nie wywiązują się ze swoich obowiązków w tym zakresie, a ich aktywność jest dalece niewystarczająca dla zapewnienia zdecydowanej poprawy jakości powietrza.[3]

Lecz nie tylko w dziedzinie jakości powietrza Najwyższa Izba Kontroli napominała władze publiczne. Za niezgodne z obowiązującymi przepisami prawa, niegospodarne i nierzetelne uznała działania większości kontrolowanych urzędów dotyczące usuwania drzew i krzewów oraz zagospodarowania pozyskanego drewna[4]. Wskazywała, że urzędy często uchybiają procedurze przeprowadzania strategicznych ocen oddziaływania na środowisko[5]. Inspekcji ochrony środowiska zarzucała „niewłaściwe oraz nie w pełni skuteczne działania” na rzecz jakości wody w rzekach[6]. Doszła do wniosku, że „system przyznawania dotacji na działania dotyczące ochrony przyrody i edukacji ekologicznej, nastawiony jest na absorbcję środków (…), bez wystarczającej dbałości o jakość przygotowywanych projektów i prawidłowość ich realizacji”, ujawniając nieprawidłowości w osiemdziesięciu procentach skontrolowanych podmiotów[7]. W większości kontrolowanych urzędów gmin stwierdzała „brak rzetelnego i kompleksowego podejścia” do lokalnych form ochrony przyrody, a często nawet brak zainteresowania nimi.[8]

Naukowcy i ekolodzy podpowiadają, jak władze mogłyby zmniejszyć negatywne następstwa trwającej katastrofy środowiskowej. Zakazać polowania na ptaki[9]. Powstrzymać wycinkę drzew w Puszczy Karpackiej i innych starych lasach[10]. Aktywnie przeciwdziałać pustynnieniu, np. w okolicach Łodzi[11]. Istotnie zredukować pozyskiwanie energii z paliw kopalnych na korzyść rozwoju odnawialnych źródeł energii[12]. Pozwolić wodzie wsiąkać w glebę i tym sposobem zatrzymywać ją w miastach[13]. Ograniczyć ruch samochodowy i zakazać wjazdu do centrów miast samochodami z silnikiem Diesla[14]. A przede wszystkim: traktować obowiązek ochrony środowiska poważnie, bo póki co działania władz publicznych zbyt często bywają nieskuteczne, pozorne lub wręcz szkodliwe dla przyrody.

Władze mają obowiązek skutecznie chronić środowisko

Tymczasem środowisko jest jedną z podstawowych wartości strzeżonych przez Konstytucję (art. 5)[15], a jego ochrona – prawnym obowiązkiem władz publicznych (art. 74 ust. 2). Ich polityka powinna zapewniać bezpieczeństwo ekologiczne współczesnym i przyszłym pokoleniom (art. 74 ust. 1), a działaniom obywateli na rzecz ochrony i poprawy stanu środowiska należy się wsparcie (art. 74 ust. 4). Władze publiczne są też zobowiązane do zapobiegania negatywnym dla zdrowia skutkom degradacji środowiska (art. 68 ust. 4). Wreszcie, Konstytucja wyraźnie dopuszcza ograniczenia wolności i praw, jeżeli są konieczne dla ochrony środowiska (art. 31 ust.  3).

Ustawy konkretyzujące te konstytucyjne zasady nakazują dbać nie tylko o obszary i obiekty objęte szczególną ochroną, ale także o całość środowiska. Rośliny, zwierzęta lub grzyby, a także ich siedliska, mogą być niszczone lub zabijane tylko w ściśle określonych przypadkach[16]. Przepisy dotyczące ochrony środowiska są bardzo rozbudowane. Część z nich jest skierowana do obywateli, część do podmiotów, np. przedsiębiorców, podejmujących działania wpływające na środowisko, ale całe mnóstwo do władz publicznych – zarówno krajowych, jak i lokalnych. Władze powinny nie tylko czuwać nad przestrzeganiem zasad ochrony środowiska przez inne podmioty, ale przede wszystkim realizować mnóstwo własnych działań.

Niechęć do przyjmowania odpowiedzialności

Czytając poszczególne akty prawne można odnieść wrażenie, że środowisko cieszy się wszechstronną ochroną, bo prawo przewiduje cały szereg narzędzi jego ochrony. A jednak zdaje się, że władze korzystają z tych narzędzi nader oszczędnie, że bronią się przed wzięciem odpowiedzialności za ochronę środowiska, że prowadzą gospodarkę, która niejednokrotnie stoi w sprzeczności z dobrem środowiska. Widzimy przepaść pomiędzy treścią przepisów prawa a postępowaniem władz. Czy zatem prawo jest łamane, czy może aż tak giętkie, że dopuszcza działania i zaniechania władzy, które według ekologów prowadzą do niszczenia środowiska?

Prawdopodobnie jedno i drugie. Raporty Najwyższej Izby Kontroli i wspomniany wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej wskazują na przykłady łamania prawa. Często jednak prawo dopuszcza spektrum sposobów realizacji danego zadania, a przy tym trudno jednoznacznie wskazać granicę legalności. Zwłaszcza, że w ochronie środowiska często zgodność z prawem opiera się na źródłach pozaprawnych, np. ocenach specjalistów, wiedzy naukowej itp. Co więcej, swobodę władz publicznych zwiększa fakt, że przepisy Konstytucji o ochronie środowiska oraz wiele ogólnych przepisów ustaw to normy programowe, które wskazują jedynie cel działań, ale nie przewidują konkretnego, egzekwowalnego obowiązku.

Weźmy za przykład przepis, zgodnie z którym ustanowienie pomnika przyrody następuje w drodze uchwały rady gminy[17]. Na jego podstawie rada gminy może, ale nie musi zadziałać – ustanowienie pomnika przyrody zależy zatem nie od walorów danego obiektu, lecz od swobodnej decyzji rady gminy. Przekonała się o tym mieszkanka województwa Zachodniopomorskiego, która zaproponowała swojej gminie objęcie ochroną dwudziestu trzech dorodnych[18] dębów szypułkowych rosnących na jej terenie. Mimo dwóch podejść do podjęcia uchwały, rada gminy odmówiła, a sprawa ostatecznie dotarła aż do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który przesądził, że nie sposób zmusić rady gminy do podjęcia uchwały o ustanowieniu danego obiektu pomnikiem przyrody[19].

Kopalnią wytłumaczeń dla władzy jest też zasada zrównoważonego rozwoju, czyli rozwoju takiego, aby zachować równowagę i trwałość przyrody w celu zaspokajania naszych obecnych i przyszłych potrzeb[20]. Konstytucja nakazuje chronić środowisko z zachowaniem tej zasady, mając ją na uwadze należy interpretować przepisy o ochronie środowiska oraz rozwiązywać nieuchronne konflikty między ochroną środowiska a innymi wartościami, np. wolnością działalności gospodarczej czy prawem własności[21]. Kryterium zrównoważonego rozwoju racjonalizuje więc ochronę środowiska, sprawia, że nie jest ona nadmiernym hamulcem rozwoju, a jednocześnie otwiera furtkę do nadmiernej eksploatacji przyrody.

Wytłumaczeniem odstępstw od ochrony środowiska mogą być zatem różne cenne dla społeczeństwa wartości, pojęcia często naciągane do granic możliwości. Jak w przypadku Parku Braniborskiego w Zielonej Górze. Ochrona raz utworzonego zespołu przyrodniczo-krajobrazowego może być zniesiona tylko w jednym z trzech przypadków: jeżeli utraci wartość przyrodniczą, dla realizacji inwestycji publicznej gdy nie ma rozwiązań alternatywnych lub w celu zapewnienia bezpieczeństwa. Właśnie bezpieczeństwo było wytłumaczeniem zmniejszenia w 2018 r. przez Radę Miasta Zielona Góra chronionego obszaru o około hektar w celu… utworzenia 135 miejsc parkingowych kosztem 120 drzew[22]. Uchwałę zakwestionował Wojewoda Lubuski, lecz miasto walczyło dalej. Ostateczne drzewa ułaskawił Naczelny Sąd Administracyjny, uznając, że wskazane przez miasto zagrożenia są zbyt małe, aby poświęcić fragment chronionego parku[23].

Wiele decyzji antyśrodowiskowych da się uzasadnić działaniem w granicach prawa i tym samym sprawić, że opinia publiczna będzie musiała przejść nad nimi do porządku dziennego. Nie twierdzę, że jawne działanie władz przeciwko przyrodzie jest powszechne, nie twierdzę również, że władze przyrody nie chronią. Uważam jednak, że w świetle bezpośrednich zagrożeń środowiska, z którymi mierzy się obecnie świat, polskie władze robią rażąco mało dla ochrony środowiska. Być może realizują zadania oczywiście i jednoznacznie przez prawo nakazane, choć czasem zdaje się, że bez przekonania. Decyzje władzy często sprawiają wrażenie, że ochrona środowiska nie jest priorytetem, jak choćby w znanych przypadkach z ostatnich kilku lat: wycinki Puszczy Białowieskiej, przywiązania do pozyskiwania energii z węgla, blokowania postanowień o neutralności klimatycznej do 2050 r. na unijnym szczycie[24].

Nawet jeżeli nie ma podstaw, aby zarzucać władzom publicznym złą wolę i rozmyślne niszczenie środowiska, to w wielu przypadkach można mówić o krótkowzroczności, bezmyślności, bagatelizowaniu problemów, odrzucaniu podejścia naukowego. Zdawać się może, że Polska nie dostrzegła zmiany paradygmatu w ochronie środowiska, jaka na Zachodzie nastąpiła w ostatnich dekadach XX wieku. Nie dostrzegła przejścia od ochrony środowiska jako zasobu użytecznego dla człowieka do ochrony środowiska jako samoistnej wartości. Przejścia od antropocentryzmu do ekocentryzmu. Od ochrony poszczególnych obiektów do ochrony przyrody jako całości. Od eksploatacji środowiska jako zasady do ochrony środowiska jako zasady. To, czego brakuje władzom publicznym w Polsce to ekologiczne nastawienie. Przepisy nie są w stanie wymusić rzeczywistej troski o jakiekolwiek dobro komuś, kto sam nie uznaje tego dobra za cenną wartość, a mogą jedynie nakazać minimum określonych zachowań i rozliczyć z dokonanych działań.

Polskie władze publiczne odrzucają pokorne założenie, że człowiek jest częścią przyrody, a nie jej panem. Że ze swoją zdolnością przekształcania otoczenia powinien występować raczej w roli odpowiedzialnego zarządzającego niż władcy bezwzględnie dbającego o swoje interesy. Pojawiające się czasem w wypowiedziach przedstawicieli władz odwołanie do biblijnego nakazu „czynienia sobie ziemi poddanej” zdaje się jedynie zasłoną dla krótkowzrocznych interesów. Zresztą w świeckim kraju żadna zasada nie powinna być stosowana wyłącznie z tego powodu, że jest nakazem religijnym.

Każdy argument przeciwko anty-środowiskowym działaniom władz publicznych spotyka się z kontrargumentem. Padają kolejne drzewa – władza podaje uzasadnienie. Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z 2008 r. zakazuje ze względów bezpieczeństwa sytuować drzew w pasie szerokości 30 m wokół torów kolejowych. Przepis pozwala na usuwanie drzew bez względu na ich wysokość i kondycję, a zatem dotyczy także tych drzew, które faktycznie nie zagrażają bezpieczeństwu transportu kolejowego. Tygodnik „Polityka” przyjrzał się skutkom tej regulacji: mimo, że od 2016 r. możliwe jest odstępstwo od wycinki, drzewa wciąż giną. „Masowa wycinka, zwłaszcza przy trasach o małym ruchu i niewielkich prędkościach, jawi się jako działanie mało racjonalne, nieadekwatne do realnego ryzyka, czasem wręcz barbarzyńskie.” – pisze Ryszarda Socha w Tygodniku „Polityka”[25].   

Patrząc na ten przykład przypomnijmy sobie, że ochrona środowiska ma być, zgodnie z Konstytucją, uwzględniana we wszystkich działaniach władzy publicznej. Czy zatem władza nie powinna dopilnować, aby w każdym konkretnym przypadku przeciwdziałać niszczeniu przyrody – na przykład zastanowić się trzy razy nad wycięciem drzewa? Bo możemy wycinać drzewa i budować w ich miejsce parkingi, i to pewnie jest uzasadnione z pewnego punktu widzenia, lecz czy straty nie przewyższają korzyści?

Wreszcie, czy władza nie powinna stać po stronie obrońców przyrody? Tworzyć z nimi wspólny front przeciwko niszczycielom, zamiast ich tolerować lub przyłączać się do nich? Czy nie powinna działać w takim duchu, jak Sąd Najwyższy decydując na wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich, że obrończynię przyrody należy uniewinnić od nałożonej na nią grzywny za wejście do Puszczy Białowieskiej pomimo zakazu, aby uczestniczyć w proteście przeciwko masowej wycince drzew. W uzasadnieniu wyroku stwierdzono: „[N]ie było żadnych podstaw, aby powątpiewać w szlachetne motywy, które inspirowały A. G. Wolno przyjąć, że towarzyszyła jej rzeczywista i autentyczna troska o stan polskiej przyrody i że swoją postawą, zasługującą na uznanie, zmierzała i ostatecznie w jakiejś mierze przyczyniła się do położenia kresu dewastacji znanego i cenionego na świecie kompleksu leśnego.”[26] Albo jak Sąd Okręgowy w Białymstoku, który uniewinnił aktywistów blokujących w czerwcu 2017 r. harwestery i forwardery w Puszczy Białowieskiej, uzasadniając: „z punktu widzenia protestujących, ale i przeciętnego postronnego obserwatora, (…) tylko fizyczne zablokowanie maszyn mogło przerwać prowadzone w Puszczy działania. (…) [O]bwinieni działali w głębokim przekonaniu ratowania dobra wspólnego, służącego całemu społeczeństwu. Na uwagę i podkreślenie zasługuje, że w/w poświęcili swój czas, środki finansowe, zaryzykowali odpowiedzialnością przed sądami, by uniemożliwić dalsze, w ocenie szerokiego kręgu fachowych podmiotów, bezprawne działania.”[27]

Czas przyjąć nowe priorytety

Gdy pogarszający się stan środowiska może doprowadzić do zagłady ludzkiej cywilizacji, a nasza rodzima przyroda wyraźnie ubożeje, ochrona środowiska musi wygrywać z innymi interesami. Niezależnie od światopoglądu władzy i postrzeganego przez nią zapotrzebowania na eksploatację zasobów środowiska, obowiązujące prawo nie tylko pozwala, ale wręcz nakazuje skuteczniejszą ochronę przyrody.

Paradoksalnie szansą na wymaganie skutecznej ochrony środowiska od władz publicznych jest ta sama zasada zrównoważonego rozwoju, która bywa uzasadnieniem dla nieracjonalnych działań. Prawidłowo rozumiana powinna bowiem zapewniać szczególnie silną ochronę środowiska w obliczu zagrożeń. Gdy wśród różnych wartości pozostających w konflikcie jest ochrona środowiska, zasada zrównoważonego rozwoju ma pomóc znaleźć złoty środek[28]. Ten środek jest wypadkową wagi rożnych wartości w danych okolicznościach. Jeżeli zatem waga ochrony środowiska jest duża, co wynika z bezpośredniego zagrożenia przyrody, zasada zrównoważonego rozwoju powinna przesuwać rozstrzygnięcie między wartościami mocniej w kierunku ochrony środowiska.

Zasada zrównoważonego rozwoju może być w pewnych okolicznościach wytłumaczeniem dla przyznawania ochronie środowiska niższego priorytetu niż innym wartościom, jak np. rozwój gospodarczy, własność prywatna itp., ale może też, i powinna, w czasach wyzwań środowiskowych prowadzić do uznania ochrony środowiska za bezwzględny priorytet. Ustawowa definicja tej zasady nakazuje bowiem brać pod uwagę potrzeby społeczeństwa oraz przyszłych pokoleń. Jeżeli zatem nawet bieżące potrzeby przemawiają za zniszczeniem jakiegoś fragmentu przyrody, zwrócić należy uwagę na potrzeby przyszłych pokoleń: a wiedza naukowa wskazuje, że im większy uszczerbek przyrody teraz, tym mniejsze szanse na zachowanie przez nią równowagi w przyszłości. Władza powinna zatem wziąć pod uwagę potrzeby przyszłych pokoleń – zarówno potrzebę obcowania z naturą i pięknem, jak i potrzeby zdrowia i bezpieczeństwa, w końcu zniszczone środowisko psuje zdrowie, a niestabilne zagraża naszemu bezpieczeństwu. Można zresztą przypuszczać, że posiadanie przez dane państwo zadbanego i bogatego środowiska naturalnego będzie wkrótce – w obliczu deficytu tego dobra – korzystne ekonomicznie.

Podobnie jest z bezpieczeństwem ekologicznym, które – zgodnie z Konstytucją – władze publiczne mają obowiązek zapewnić. Jest to pojęcie niedookreślone, które powinno być definiowane dynamicznie, wraz z rozwojem wiedzy na temat zagrożeń środowiska i metod im przeciwdziałania.[29] Konkretne działania służące zapewnieniu bezpieczeństwa ekologicznego w świetle współczesnych zagrożeń i aktualnej wiedzy naukowej, powinny być inne – znacznie bardziej rygorystyczne – niż na przykład w 1997 r., kiedy przepisy Konstytucji zostały uchwalone, mimo że brzmienie tych przepisów pozostaje niezmienne.

Twierdzę zatem, że prawo nakazuje władzom publicznym traktować przyrodę ze znacznie większą delikatnością, uskuteczniać ochronę daleko posuniętą, nawet koszem poświęcenia innych wartości i zmniejszenia tempa rozwoju. Postępować jak neurochirurg operując na otwartym mózgu: zachowawczo, ze świadomością, że uszkodzenie newralgicznych struktur może być nieodwracalne.

Czego w takim razie powinniśmy od władz publicznych wymagać? Przede wszystkim skuteczności, konkretnych rezultatów, nie tylko dążenia, ale także osiągania najbardziej rygorystycznych wskaźników w poszczególnych dziedzinach ochrony przyrody. Najwyższa Izba Kontroli oceniając wysiłki władzy publicznej na rzecz redukcji smogu, stwierdza, że „wysoki poziom i duża skala zanieczyszczenia powietrza świadczą w szczególności o braku skuteczności w wywiązywaniu się z obowiązków ciążących na władzach publicznych.”[30] Tę miarę skuteczności powinniśmy przyłożyć także do innych działań władzy w dziedzinie ochrony środowiska.

Nie jesteśmy bezbronni, bo możemy patrzeć władzy na ręce – choć ona bardzo się przed tym broni – i starać się uczestniczyć w procesie podejmowania konkretnych decyzji lub je kwestionować. A jednak wciąż brak skutecznego, konkretnego narzędzia prawnego, które pozwoliłoby społeczeństwu rozliczyć władzę publiczną czy inne podmioty, jeżeli niszczą środowisko. Istniejące mechanizmy pozwalają żądać odszkodowań za konkretne szkody wyrządzone konkretnym osobom, nie sposób jednak dochodzić roszczeń w za coś, co można nazwać szkodami społecznymi (social harms) – tam, gdzie poszkodowane są całe społeczności i przyszłe pokolenia.

Nawet indywidualnie możemy egzekwować swoje prawa

Mimo tej niedoskonałości przepisów, mamy narzędzia prawne do egzekwowania od władzy ochrony środowiska, przynajmniej w tych przypadkach, gdy dane okoliczności dotyczą nas bezpośrednio i indywidualnie. To choćby możliwość zaskarżania uchwał organów samorządu terytorialnego, np. rady gminy, jeżeli nasz interes prawny lub uprawnienie zostały naruszone. Jednak narzędziem, jak się zdaje, rzeczywiście groźnym bo związanym z konsekwencjami finansowymi, jest indywidualne dochodzenie roszczeń przed sądem cywilnym – czyli w taki sam sposób, w jaki dochodzilibyśmy odszkodowania od kogoś, kto zniszczył nasze cenne mienie.

Dotychczas powództwa cywilne przeciwko władzom publicznym nie były stosowane jako narzędzie walki o bezpieczeństwo ekologiczne. Ale coś pękło, być może obywatele zaczynają tracić cierpliwość do nieudolnych działań władzy, i metoda dotychczas pozostająca w sferze teorii, zaczyna być stosowana i medialnie zauważalna. Zaczęło się od pojedynczych spraw, trochę dla zwrócenia uwagi na problem, a trochę dla eksperymentu: aby sprawdzić jak się do takich roszczeń ustosunkuje sąd. Podstawowa argumentacja była taka: dobrem osobistym każdego człowieka jest prawo do korzystania z walorów nieskażonego środowiska naturalnego, a władze publiczne to dobro naruszają nie zapewniając skutecznej ochrony przed smogiem, w związku z czym osobę wnoszącą pozew dotykają straty zdrowotne i negatywne następstwa psychiczne. Choć kosztowało to sporo prawniczego trudu, póki co można mówić o dużym sukcesie: w jednej ze spraw 24 stycznia 2019 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia orzekł, że dobra osobiste powódki zostały naruszone i nakazał Skarbowi Państwa – Ministrowi Środowiska zapłacić na jej żądanie 5 000 zł na cel społeczny wskazany przez powódkę[31].

Szczególnie istotnym rezultatem tej sprawy jest fakt, że sąd przyznał to, co Minister Środowiska negował i co faktycznie mogło zdawać się niepewne w obecnym stanie prawnym: że istnieje przysługujące każdemu prawo do korzystania z walorów nieskażonego środowiska naturalnego. Sąd stwierdził, że jest to jedno z dóbr osobistych, które „wynikają z tych wartości niemajątkowych, które są ściśle związane z człowiekiem, obejmując jego psychiczną i fizyczną integralność, są to wartości immanentnie złączone z istotą człowieczeństwa oraz naturą człowieka.”[32]

Istnienie tego prawa potwierdza także Rzecznik Praw Obywatelskich, który przyłączył się do sprawy cywilnej wytoczonej w 2015 r. Skarbowi Państwa – Ministrowi Środowiska i Ministrowi Energii przez mieszkańca Rybnika, żądającego zadośćuczynienia pieniężnego za negatywny wpływ smogu na jego życie.[33] W tej sprawie Sąd Rejonowy w Rybniku w ogóle nie uznał istnienia prawa do życia w czystym środowisku i z tego między innymi powodu oddalił powództwo, podkreślając przy okazji, że mieszkanie w zanieczyszczonym Rybniku jest swobodną decyzją powoda. Niezadowolony z niekorzystnego wyroku mieszkaniec Rybnika wniósł apelację i w tym momencie do postępowania przyłączył się Rzecznik Praw Obywatelskich. Rzecznik przypomniał, że prawo do życia w czystym środowisku było już przez sądy uznawane, znajduje też potwierdzenie w literaturze prawniczej.

W ten sposób – na pojedynczych sprawach – wykuwa się coraz szersza akceptacja dla istnienia prawa do życia w czystym środowisku. Oznacza to, że zagrożenie lub naruszenie tego prawa powinno spotykać się z ochroną na podstawie przepisów kodeksu cywilnego: że można formułować m.in. roszczenie o naprawienie szkody, w tym zadośćuczynienie pieniężne za krzywdę spowodowaną koniecznością życia w środowisku naturalnym nie spełniającym rozsądnych standardów czystości. Jeżeli pozwy w tej sprawie kierowane będą przeciwko władzom publicznym, które mimo obowiązków w tym zakresie nie zapewniły właściwej ochrony środowiska, to zasądzone kwoty mogą stanowić konkretną sankcję, motywującą do sprawniejszego działania – zwłaszcza, jeżeli poszkodowanych chcących walczyć o swoje prawa będzie wielu.

Wspomniany pozytywny dla powódki wyrok warszawskiego sądu pokazuje dodatkowo, że zaniechania władzy w zakresie ochrony środowiska skutkują naruszeniem także innych dóbr osoby, która w tym środowisku żyje. Sąd wziął pod uwagę prawo do wolności, którego naruszenie polegało na konieczności ograniczenia przez powódkę aktywności fizycznej na świeżym powietrzu, wyjść z domu, spacerów, wietrzenia pomieszczeń. Naruszone zostało także prawo do prywatności i poszanowania miejsca zamieszkania, poprzez „poważne zanieczyszczenie środowiska i uniemożliwienie swobodnego korzystania i cieszenia się konkretnym miejscem zamieszkania bez żadnych ograniczeń”. Wreszcie – zauważył Sąd – utrzymujące się wiele lat zanieczyszczenia powietrza wpływają negatywnie na jakość życia powódki, która deklaruje się jako osoba dbająca o zdrowie i zdrowy styl życia. Zła jakość powietrza powoduje u niej dyskomfort, przygnębienie i lęk o własne zdrowie i życie oraz o zdrowie i życie najbliższych. Czy to nie brzmi znajomo? Wydaje się, że ten lęk jest coraz powszechniejszy.

Miejmy nadzieję

Skomplikowany i pełen zwrotów akcji przebieg tych postępowań pokazuje, że wciąż trudno nałożyć na władze publiczne odpowiedzialność za skuteczną ochronę środowiska. Żądanie określonych działań lub zaprzestania jakiejś praktyki odbywać się musi na najniższym szczeblu: konkretnych decyzji władz publicznych, tam, gdzie giną konkretne drzewa albo zaniedbywane są konkretne, szczegółowo zdefiniowane, obowiązki w dziedzinie przeciwdziałania zanieczyszczeniu powietrza. Na tym poziomie sukcesy nigdy nie będą wyglądać spektakularnie, każdy z nich będzie sprawiał wrażenie kropli w morzu i samodzielnie nie doprowadzi do zauważalnej poprawy jakości życia społeczeństwa. Przytoczony wyrok sądu warszawskiego wciąż jest nieprawomocny i może zostać uchylony. Być może w przypadku innej osoby sąd wyda inny wyrok, odmawiając ochrony prawa do życia w czystym środowisku lub w ogóle zaprzeczając istnieniu takiego prawa (jak wspomniany Sąd Rejonowy w Rybniku). Może część takich spraw się nie powiedzie. Ale szlaki zostały przetarte, zostało wykazane, że nawet pojedynczy obywatel ma prawo oficjalnie wystąpić przeciwko władzy, domagać się zaspokojenia w rozsądnych granicach jego potrzeb, gwarantowanych przez Konstytucję.

Fakt, że konkretni obywatele lub ich grupy starają się zmusić władzę do lepszej ochrony środowiska, że takie przypadki są omawiane w mediach i szeroko dyskutowane, pokazuje, że coraz większa część społeczeństwa traktuje dobrostan przyrody jest wartość. Przykłady na rosnące zainteresowanie tym tematem, podobnie jak własnym wpływem na środowisko, można mnożyć. Część wynika pewnie z troski o środowisko, zwiększonej świadomości jego wpływu na zdrowie, część z mody. Bez względu na motywy kierujące konkretnymi osobami, zmiana świadomości społecznej i wymagań wobec władzy dokonuje się i prawdopodobnie się nie zatrzyma.

Możemy zatem mieć nadzieję i powinniśmy mieć nadzieję. Najlepiej taką, o jakiej pisze Rebecca Solnit w zbiorze esejów „Nadzieja w mroku. Nieznane opowieści, niebywałe możliwości”[34], który doczekał się niedawno polskiego wydania. Nadzieja w jej rozumieniu stoi pomiędzy optymizmem a pesymizmem w myśleniu o przyszłości. Czyli między poczuciem, że wszystko się ułoży bez naszego udziału a założeniem, że nasze działania i tak nic nie zmienią. Oba te nastawienia, optymizm i pesymizm, zwalniają z działania: albo uznając działanie za niepotrzebne, albo za nieskuteczne. Nadzieja jest przekonaniem, że nasze działania mają znaczenie, choć nie jest wiarą, że wszystko będzie dobrze. Przyszłość jest niepewna – to zagrożenie, ale i szansa: skoro coś nie jest z góry przesądzone, pojawia się pole do działania. Rebecca Solnit do tego działania zachęca, lecz podkreśla, że nie ma pewności, czy przyniesie ono efekty oraz czy te efekty dostrzeżemy. Wbrew temu, co możemy sądzić (także na podstawie przekazu w mediach), zmiana nie dokonuje się jedynie w postaci przewrotów przynoszących nowy porządek, lecz jest stopniowym procesem wymagającym czasu.

Jak zatem sami możemy egzekwować od władzy lepszą ochronę środowiska? Chodzić na wybory i być przygotowanym do głosowania: tak, aby brać pod uwagę prowadzoną i deklarowaną politykę ochrony środowiska danego ugrupowania lub osoby. Uczestniczyć w protestach, marszach, podpisywać petycje. Patrzeć władzy na ręce, przynajmniej za pośrednictwem mediów. A przy tym rozmawiać, publikować, dzielić się ze znajomymi najważniejszymi informacjami o działaniach władzy. Podejrzewając zaniedbania w konkretnej sprawie – żądać wyjaśnień od władzy lub choćby zainteresować media. Uczestniczyć w konsultacjach społecznych w sprawach wpływających na przyrodę. Można też pójść krok dalej: stać się jedną z tych osób, które wytaczają władzom publicznym wspomniane precedensowe sprawy cywilne o szeroko pojęte prawo do czystego środowiska. Choć wymaga to pewnego zaangażowania (czasu i pieniędzy) i wiąże się z ryzykiem przegranej – może warto? Naciskając na władzę, mając prawo za narzędzie i działając w jego granicach, nie zawsze będziemy zwyciężać, czasem nawet możemy zostać potraktowani niesprawiedliwie. Ale jeżeli nie będziemy działać, nie zwyciężymy nigdy – a wtedy jako społeczeństwo przegramy znacznie więcej niż jedną sprawę.

Photo by Jan Huber on Unsplash.


[1] Raport European Environment Agency: „Air quality in Europe – 2017 report”, cytowany za raportem NIK: „Informacja o wynikach kontroli. Ochrona powietrza przed zanieczyszczeniami”, s. 69 – 70.

[2] Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z dnia 22 lutego 2018 r. w sprawie C‑336/16.

[3] „Informacja o wynikach kontroli. Ochrona powietrza przed zanieczyszczeniami”, Najwyższa Izba Kontroli, 2018 r.

[4] „Informacja o wynikach kontroli. Usuwanie drzew i krzewów oraz zagospodarowanie pozyskanego drewna”, Najwyższa Izba Kontroli, 2019 r.

[5] „Informacja o wynikach kontroli. Przeprowadzanie strategicznych ocen oddziaływania na środowisko przez organy jednostek samorządu terytorialnego”, Najwyższa Izba Kontroli, 2016 r.

[6] „Informacja o wynikach kontroli. Działania Inspekcji Ochrony Środowiska na rzecz poprawy jakości wód w rzekach”, Najwyższa Izba Kontroli, 2017 r.

[7] „Informacja o wynikach kontroli: Wykorzystanie środków publicznych uzyskiwanych z umów dotacji na działania dotyczące ochrony przyrody i edukacji ekologicznej”, Najwyższa Izba Kontroli, 2016 r.

[8] „Informacja o wynikach kontroli: Lokalne formy ochrony przyrody”, Najwyższa Izba Kontroli, 2018 r.

[9] „Dziś zaczyna się rzeź ptaków – dla przyjemności myśliwych. Tylko w sezonie 2017/18 zabito prawie 180 tys. ptaków”, Robert Jurszo, OKO.press, 15 sierpnia 2019 r., https://oko.press/dzis-zaczyna-sie-rzez-ptakow-dla-przyjemnosci-mysliwych-tylko-w-sezonie-2017-18-zabito-prawie-180-tys-ptakow/.

[10] „„Jodła wstydu” w Warszawie. Puszcza Karpacka pod topór. Wajrak Bieszczad pilnie potrzebny”, Robert Jurszo, OKO.press, 16 sierpnia 2019 r., https://oko.press/jodla-wstydu-puszczy-karpackiej-trudniej-bronic-niz-puszczy-bialowieskiej/.

[11] „Łódź na pustyni. Centralna Polska wysycha, władze postanowiły tego nie zauważyć”, Anna Sikora, OKO.press, 29 czerwca 2019 r., https://oko.press/lodz-na-pustyni-centralna-polska-wysycha-wladze-postanowily-tego-nie-zauwazyc/.

[12] „Wstają z kolan, żeby skoczyć w przepaść. Planeta się grzeje, a Polska chce palić węglem”, Wojciech Kość, OKO.press, 21 czerwca 2019 r., https://oko.press/wstaja-z-kolan-zeby-skoczyc-w-przepasc-planeta-sie-grzeje-a-polska-chce-palic-weglem/.

[13] „W Polsce zabraknie wody pitnej [WYWIAD]”, Robert Jurszo rozmawia z drem Jarosławem Suchożebrskim, OKO.press, 17 czerwca 2019 r., https://oko.press/polske-czekaja-problemy-z-woda-nasze-zasoby-sie-kurcza-wywiad/.

[14] „Większość smogu w miastach to wina samochodów. NIK zaczyna kontrolę”, Jakub Szymczak, OKO.press, 3 lutego 2019 r., https://oko.press/wiekszosc-smogu-w-miastach-to-wina-samochodow-nik-zaczyna-kontrole/.

[15] Komentarz do art. 5 Konstytucji RP, teza 39, komentarz pod red.: prof. dr hab. Marek Safjan, dr hab. Leszek Bosek, wyd. 1, Wydawnictwo C.H. Beck 2016.

[16] Art. 125 ustawy z 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody.

[17] Art. 44 ust. 1 ustawy z 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody.

[18] O obwodzie pnia od 104 do 370 cm.

[19] Postanowienie Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 11 października 2016 r., II OSK 2233/16. Także: Protokoły z posiedzeń Rady Miejskiej w Łobzie z 28 sierpnia 2015 r. i 2 lutego 2016 r., http://www.bip.lobez.pl/content.php?cms_id=36||m=11.

[20] To uproszczona definicja ustawowa. Pełna definicja w art. 3 pkt. 50 ustawy z dnia 27 kwietnia 2001 r. – prawo ochrony środowiska: „rozumie się przez to taki rozwój społeczno-gospodarczy, w którym następuje proces integrowania działań politycznych, gospodarczych i społecznych, z zachowaniem równowagi przyrodniczej oraz trwałości podstawowych procesów przyrodniczych, w celu zagwarantowania możliwości zaspokajania podstawowych potrzeb poszczególnych społeczności lub obywateli zarówno współczesnego pokolenia, jak i przyszłych pokoleń.”

[21] Komentarz do art. 129 prawa ochrony środowiska, „Prawo ochrony środowiska. Komentarz”, Bukowski Zbigniew, Ciechanowicz-McLean Janina, Rakoczy Bartosz, wyd. LexisNexis 2007.

[22] „A jednak będzie parking w Parku Braniborskim? Miasto zmienia uchwałę”, 29 stycznia 2018 r., https://www.zielonanews.pl/parking-park-braniborski-27429/.

[23] Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego, z dnia 27 listopada 2018 r., II OSK 2729/18.

[24] https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/polska-blokuje-zapisy-polityki-klimatycznej-w-brukseli/pgvvbxy

[25] „Kolejowa rzeź drzew”, Ryszarda Socha, 9 sierpnia 2019 r., Tygodnik „Polityka” 32/2019.

[26] Wyrok Sądu Najwyższego – Izba Karna z dnia 11 grudnia 2018 r., III KK 649/18.

[27] Wyrok Sadu Okręgowego w Białymstoku z dnia 10 maja 2018 r., VIII Ka 127/18, http://orzeczenia.ms.gov.pl/content/$N/150505000004006_VIII_Ka_000127_2018_Uz_2018-05-15_001.

[28] Komentarz do art. 3 ustawy z dnia 27 kwietnia 2001 r. – prawo ochrony środowiska, Bartosz Rakoczy, [w:] „Prawo ochrony środowiska. Komentarz”, red. Zbigniew Bukowski, wyd. LexisNexis 2013.

[29] J. Sommer, Podstawy traktatowe i konstytucyjne zintegrowanej ochrony prawnej środowiska, w: W. Radecki (red.), Podstawy teoretyczne zintegrowanej ochrony prawnej środowiska, Wrocław 2010, s. 84.

[30] „Informacja o wynikach kontroli. Ochrona powietrza przed zanieczyszczeniami”, Najwyższa Izba Kontroli, 2018 r.

[31] Wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia w Warszawie z 24 stycznia 2019 r., sygn. akt: VI C 1043/18, http://orzeczenia.ms.gov.pl/details/$N/154505300003003_VI_C_001043_2018_Uz_2019-01-24_002.

[32] Cytat z uzasadnienia wyroku.

[33] Pismo procesowe Rzecznika Praw Obywatelskich dostępne: https://www.rpo.gov.pl/sites/default/files/Pismo%20procesowe%20RPO%20ws.%20smogu%20w%20Rybniku.pdf.

[34] Tłumaczenie: Anna Dzierzgowska, Sławomir Królak. Wydawnictwo Karakter, 2019.